piątek, 6 listopada 2015

Zamiast sprzątania...?

Witajcie :)
Dzisiejszy post miał być o czymś zupełnie innym, ale zmieniłam temat po mailu od mojej koleżanki, A.. Okazało się, że biedna wylądowała na L-4 z chorym gardłem i zamiast pilnie się kurować pod kołderką, to ona owszem, pilnie, ale sprzątała...
Hmmm.....

Czy my kobiety już tak mamy?? Gdy mamy jakąś wolną chwilę, albo gdy wylądujemy na zwolnieniu w domu, to zamiast pomyśleć o sobie, cieszyć się tą wolną chwilą lub dniami, to od razu obmyślamy, co mamy do zrobienia i co tu trzeba by najpierw... Tragiczne, prawda??
Zapewniam Was, że żaden znany mi facet by tak nie postąpił. Przykład: prozaiczna sprawa -
niedzielna kawa przed południem. Gdy wracamy z mszy, jest gdzieś po 10-tej, robimy kawę i co? Mój mąż siada sobie spokojnie przy kuchennym stole i nawet dzieci nie mogą mu w tym czasie przeszkadzać, "Bo on pije kawę, a zimnej nie lubi". A co robię ja? A owszem, też tą kawusię popijam, ale już nie przy stole, tylko w biegu, bo do obiadu na 12 szykować trzeba.
Boże, przecież to jest straszne! Choć ostatnio staram się jednak wyhamowywać, przecież te dziesięć - piętnaście minut spędzonych spokojnie przy kubku lub filiżance pysznej kawki mnie nie zbawi, prawda?

Coś jest dziwnego w tej naszej kobiecej naturze, że nawet na chwilę nie potrafimy się zatrzymać, chwytamy za te ścierki, szczotki i pucujemy, szorujemy, układamy, przekładamy, niemal do granic obłędu w oczach. Znacie to? Znacie, jestem przekonana na 100%. 
A później jest jeszcze gorzej, bo gdy po tych wszystkich porządkach, totalnie padnięte czekamy na najmniejszą choćby pochwałę ze strony rodziny, czy choćby najmniejszą formę docenienia naszych wysiłków, musimy przełknąć gorzką pigułkę rozczarowania, bo rzadko kto te nasze wysiłki dostrzega. Jakby wszystko samo się czyściło, lub w nocy armia krasnoludków to robiła.
Ha! Prawda? Samo życie. 

I wiecie? Ja kiedyś też tak robiłam, zresztą dziś też czasami tak jest. Ale już coraz częściej potrafię wyhamować, choćby jak z tą niedzielną kawą przed obiadem. Przy zlewie stoi chmara garów i naczyń? A niech stoją, teraz nie zmywam, później też będzie na to czas. Teraz jest pora TYLKO DLA MNIE.  Tak też napisałam do A. :


wskakuj pod najładniejszy kocyk, jaki masz w domu, zrób najlepszą i najpyszniejszą
herbatę jaką masz, włącz miłą uchu muzyczkę, weź zapomnianą książkę do ręki i tyle!
Świat się bez tych wszystkich porządków nie zawali. A Ty miej tę chwilę TYLKO DLA
SIEBIE :)

Mam nadzieję, że A. skorzysta z mojej rady :) Wy zresztą też korzystajcie, dbajcie o siebie, porządki nie uciekną, a ta krótka chwila tylko dla siebie przeminie bezpowrotnie.

Ale najtrudniejsze jest to, że do takiego postępowania trzeba dojrzeć. Umieć się zatrzymać, zmienić tor swego myślenia.  Mnie takiego myślenia i postępowania nauczyły wszystkie trudne doświadczenia, jakie mnie spotkały, szczególnie w tym roku (przede wszystkim nagła i poważna choroba), i ciągła praca nad samą sobą. Nie tylko nad fizycznością, ale też i nad tą stroną psychiczną, emocjonalną, duchową, czy jak ją tam inaczej nazwiemy. Mogę porównać to do drzewa, które też stopniowo dojrzewa, by móc wydać później dobre owoce :)
Czasami jest też tak, że moja fizyczność mi nie pozwala, moje dolegliwości, które potrafią w dokuczliwy sposób dawać mi znać o sobie. I wtedy wiem, że nie jestem w stanie tego przeskoczyć, że pora wyhamować, że organizm sam domaga się tej chwili przerwy. I choć wiem, że muszę odpuścić, to nie jest to łatwe, takiego sposobu myślenia uczę się krok po kroku, każdego kolejnego dnia. 

Tak więc mimo tego, że w domu bałagan, że walczymy z nadmiarem, że dążymy do minimalizmu, szukajmy też drogi do siebie, znajdźmy tę chwilę na sam na sam ze sobą i cieszmy się tą chwilą, delektujmy się nią. 

A do tego może pyszna biała kawa w jakże optymistycznym kubku ? :))






Pamiętajcie - chwila dla siebie :) Świat nie ucieknie ;-)
papa 
 K. :)


 

2 komentarze:

  1. Świetny post, tak bardzo oddaje to z czym zmagam się teraz. Również jestem mamą trzech chłopaków. Zmęczona nadmiarem wszystkiego:rzeczy, obowiązków, informacji, szukam własnej drogi do spokoju, porządku i czasu dla dzieci a przede wszystkim też dla siebie. Bardzo mi się tu podoba, jakbym czytała własną historię, chociaż nas Bóg oszczędził od wielu nieszczęść jakie spotkały Ciebie. Tym bardziej podziwiam Twoja siłę i chęć życia. Myślę, że to też za sprawą dzieci , które potrafią dać nam niesamowite siły do tego aby walczyć z przeciwnościami losu. Uff, ale się rozpisałam :) z pewnością będę tu zaglądać, pozdrawiam aGusia

    OdpowiedzUsuń
  2. @aGusia - Dziękuję bardzo za te miłe słowa :) Jakże fajnie mieć świadomość, że to co piszę, te wszystkie moje słowa i myśli ktoś czyta i odnajduje w nich cząstkę siebie, swojej rzeczywistości. Zapraszam do dalszego czytania mego bloga i pozdrawiam serdecznie:-))) (wkrótce pojawią się kolejne wpisy, planuję też pewne nowości, ale na razie...cicho sza!)

    OdpowiedzUsuń