poniedziałek, 25 stycznia 2016

Pierwsza smutna rocznica

Tak, wiem. Tytuł bardzo znaczący. Ale rocznica ta rzeczywiście nie stwarza powodu do świętowania. Dokładnie rok temu przeżyłam - przeżyliśmy pożar, o którym pisałam już w poście "Dwa traumatyczne przeżycia. Część pierwsza ". Przyznam, że bałam się bardzo tego dnia. W nocy kilkakrotnie budziłam się, jakoś tak podświadomie obawiałam się tej godziny, gdy obudził mnie ten świdrujący uszy dzwonek do drzwi, alarmujący nas o nieszczęściu.
Od tamtej godziny, od tamtego dnia minął rok, ktoś mógłby pomyśleć, że powinno być już lepiej, że pewne "rany" powinny się już zagoić. Niestety nie jest tak pięknie, nadal w różnych miejscach są ślady po ogniu, nadal w pamięci są tamte wydarzenia jak żywe, nadal jest ten strach, że znowu zobaczę ten ogień, który bezpowrotnie będzie niszczył wszystko, co spotka na swej drodze.
Nikomu nie życzę takich przeżyć i takich wspomnień, od których nie jest łatwo się uwolnić.
Wiem, że ten strach, ta obawa, pozostanie we mnie na zawsze. Ale wiem też, że życie toczy się dalej, że przede mną kolejne nowe dni. I budowanie wielu nowych wspaniałych rzeczy, tych materialnych i tych nieuchwytnych.
I niech dobry dzień, dobre dziś i jutro, przyćmią strach minionych chwil.
Bądźmy silni :)
Papa
K:)

wtorek, 19 stycznia 2016

P.S. Do "Zimy..."

Właśnie natrafiłam na pewien cytat :
"We współczesnym społeczeństwie, w którym wszystko jest skomplikowane, sprzeczne, a nawet absurdalne, powinniśmy przeznaczyć kilka chwil na poćwiczenie całkowitego 'oderwania się ', wyluzowania, uwolnienia się od chęci posiadania, aby wreszcie zrozumieć, że wszystko, co nas otacza: niebo, ziemia, słońce, góry i rzeki, należy do nas i że nie mamy potrzeby chowania wszystkiego do kieszeni. Możemy się uwolnić, choćby na kilka chwil, od zachłanności - to poszerzy nasze widzenie świata i wyostrzy nasze zmysły."
Dominique Loreau "Sztuka minimalizmu"

Jakże trafnie słowa te odzwierciedlają to, co napisałam w poprzednim poście. To właśnie ten moment zatrzymania się, tej ciszy, kontemplowania tego momentu, by odgrodzić się od pędu, od potrzeby posiadania, by chłonąć dobrą pozytywną energię.
Zatrzymajcie się, wyluzujcie, i uwolnijcie się, by odnaleźć swe prawdziwe JA, prawdziwego siebie :)

Pozytywnej energii :)
K:)

Zima po raz drugi

To Witajcie :)
Tak się poukładało, że wylądowałam w szpitalu, na szczęście to nic takiego, tylko na badania. Ale coś te szpitale mnie we ferie przyciągają ;-) Jakiś dziwny zbieg okoliczności?

Idąc dziś rano do szpitala podziwiałam piękno zimy, a było co, temperatura -10 stopni, bielutko od śniegu. Żyć nie umierać, tak pięknie.
Jeszcze raz wspomnę o tej ciszy. Jedynej w swoim rodzaju ciszy, jaką ma zimowy krajobraz. Tak pięknie pozwala się wyłączyć ze zgiełku codzienności. A zwały śniegu powodują, że możemy zatrzymać się  choć na chwilę. No bo przyznajcie sami, że w śniegu lub po lodzie  nie da się iść szybko. Zima jako chyba jedyna pora roku powoduje, że musimy się zatrzymać z powodu takich a nie innych warunków atmosferycznych. Zatrzymać dosłownie i w przenośni. Zatrzymać ten swój codzienny pęd. Zatrzymać natłok myśli. Zatrzymać wieczne dążenie do nie wiadomo czego. Być choć przez moment, w tej jednej chwili,  poczuć mróz szczypiący w policzki, wciągnąć do płuc świeże mroźne powietrze. Poczuć jak ogarnia nas spokój, cisza. Być choć ten krótki moment z samym sobą i pięknem otaczającej nas przyrody.
Cieszmy się takimi momentami choć raz na jakiś czas, pozwólmy sobie na tą chwilę zatrzymania.
Niech daje nam solidną dawkę pozytywnej energii.
K :)

czwartek, 14 stycznia 2016

Zimowo, tak trochę

Witam :)
Za oknem pięknie pada śnieg. Od jakiejś pół godziny. Uwielbiam to. Może wielu z Was wydać się to nieco dziwne, ale ja naprawdę uwielbiam zimę. I to chyba od zawsze. Większość ludzi woli lato i ciepło, ja na odwrót. Nie znoszę temperatury powyżej 22 - 24 stopni, dlatego ostatnie  lata to dla mnie prawdziwy koszmar. 
Zima to przepiękna pora roku. Niestety nasz klimat od ładnych kilku lat zauważalnie zmienia się i te obecne zimy nie są już takie, jaki kiedyś. A szkoda. Porządny mróz, nie jakieś tam minus 3 stopnie, fury śniegu dookoła... To jest to :) Choć trochę jestem zmarzluchem (teraz wreszcie wiem dlaczego, ale o tym innym razem), to lubię zimno - to zimowe. To zdrowe mroźne powietrze, skrzypiący śnieg pod butami. 

Pamiętam zimę sprzed kilku lat. Byłam wtedy też w domu, nie pracowałam, ponieważ po operacji lekarze nie pozwolili mi na to. Jeździłam co 2 tygodnie na specjalną rehabilitację do Poznania. I wtedy właśnie była naprawdę porządna zima. Zawsze wyjeżdżając zabierałam ze sobą do pociągu termos z ciepłą herbatą i lekturę :) Kilka warstw ubrań "na cebulę", ciepła czapka, gruby szalik. I choć od dworca do miejsca rehabilitacji było naprawdę daleko, to często nie jechałam całego dystansu tramwajem, tylko część drogi pokonywałam pieszo. Brnąc w śniegu, bo zaspy były spore, a ja niezbyt wielką osóbką jestem. I wiecie co? Byłam PRZESZCZĘŚLIWA :)
 Śniegu padało wtedy sporo, trzeba było odśnieżać nawet 2-3 razy dziennie. A co to dla mnie! "Małe piwo przed obiadem". Śmigałam z łopatą aż się kurzyło, nawet innym sąsiadom odśnieżałam chodniki przed domem. Siłownia gratis i do tego jeszcze dobry uczynek dla siebie i innych ;-)
Teraz też czekam na taki wreszcie porządny śnieg, bo jak w okolicach sylwestra przez tydzień mieliśmy taki skrawek śnieżnej i lekko mroźnej zimy, to nawet nie zdążyłam na łopatę chwycić, bo moi chłopcy także stęsknieni zimy i śniegu, szaleli na ulicy, odśnieżając "nasz teren" z przyległościami, czyli chodnikami sąsiadów :)
A później oczywiście były obowiązkowe sanki. Udało się nam kilkakrotnie pójść na górkę, o nazwie Ferfeta i szaleć tam na całego. Wkrótce na moim Instagramie (drogadosiebie) będą zdjęcia z tych naszych wypraw :) I trochę zimowych krajobrazów, pięknych zresztą niesamowicie.
Jeśli więc potrzebujecie pomocy w odśnieżaniu, to proszę bardzo. Chętnie pomogę :)  I ja i moi synowie również :) Bo cała nasza czwórka po prostu UWIELBIA ZIMĘ :)

Tak, wiem, że zimno, że ślisko, że niebezpiecznie i tak dalej. Ale nigdy indziej nie ma tego spokoju i tej wspaniałej specyficznej ciszy, jakie ma w sobie zimowy, ośnieżony krajobraz.  Może te moje zdjęcia choć trochę to pokażą. 

U nas od poniedziałku zaczynają się ferie zimowe, moi chłopcy będą wszyscy w domu, ze mną. I już czekamy z nadzieją, że może znowu zima powróci w swej pełnej krasie i może wreszcie ulepimy bałwana?

I tyle na dziś, ciąg dalszy już wkrótce (i to szybko)
pa pa
K :)

Hej, znowu jestem :)

Witajcie :)
Bardzo długo mnie tu nie było, aż wstyd przyznać, ostatni wpis był 26 grudnia! Jest mi trochę wstyd z tego powodu, choć nie myślcie, że zapomniałam o moim blogu i dałam go w "zupełną odstawkę". Niestety tak się jakoś to wszystko poukładało, że nieco mnie życie przerosło w ostatnim czasie i wiele rzeczy musiałam zupełnie odpuścić. Między innymi z tego powodu byłam off-line.
W ostatnim poście wspomniałam o fakcie, że wiele rzeczy nałożyło mi się jednocześnie - druga tura rehabilitacji, przygotowania do świąt, normalne ogarnianie domu i całej mojej gromadki. Do tego kontrolne wizyty u lekarzy. A i jeszcze problemy natury osobistej do tego dodajmy...  
I mamy gotowy zestaw. Jeszcze coś dodać?
Mimo tego całego nawału nie zapomniałam o mym blogu. W tym czasie powstało w mej głowie wiele pomysłów na kolejne wpisy, teraz tylko potrzeba możliwości, by z myśli przelać wszystko na klawiaturę ;-)
 Tak więc zapraszam do czytania, komentowania i przemyślenia tego i owego, jeśli oczywiście będziecie czuli taką potrzebę. 
I jeszcze raz bardzo Was przepraszam za to długie milczenie z mej strony.
 Do kolejnego przeczytania :)
K :)