środa, 2 grudnia 2015

Piękno starości



Witajcie :)
Znów ładnych parę dni milczenia z mej strony, ale niestety, sprawy domowe tak mnie pochłonęły, że nie miałam za bardzo czasu lub sił, żeby cokolwiek napisać. Cóż, proza życia.

Dziś więc nadrabiam zaległości i napiszę o czymś, co chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu.

Otóż z powodu mych zdrowotnych kłopotów trafiłam na zajęcia ruchowe na basenie. Takie z rehabilitacyjnym zacięciem. Są tam same panie i jak się okazało, jestem ich najmłodszą uczestniczką. Reszta pań jest w wieku 60+. Nieco się obawiałam, jak odnajdę się w takim gronie, pań emerytek. Jednak nie było najmniejszego problemu. Może niektóre z nich patrzyły na początku na mnie nieco ze zdziwieniem, co ja robię wśród nich, ale większość od razu przyjęła mnie do swego grona z sympatią.

Same zajęcia są rewelacyjne, ćwiczymy będąc we wodzie, pod czujnym okiem pani Agnieszki. Trochę obawiałam się, jak dam radę po mych wszystkich przejściach, ale jak się okazuje, nie jest tak źle, tym bardziej, że tu nie chodzi o bicie jakichś rekordów, tylko o rozruszanie się i zrobienie sporo dobrego dla swego ciała, kondycji, zdrowia.

Dzisiejszy post zatytułowałam „Piękno starości”. Nieco przewrotnie, bo w obecnych czasach, gdy panuje kult piękna młodości, starość jest czymś passe. Pomarszczone twarze, ciała odbiegające jakże bardzo od doskonałości, czasem siwe włosy (bo jednak dziś sporo pań farbuje włosy), niejednokrotnie tusza, problemy z poruszaniem się.  I gdzie tu to piękno? A jakże , jest! Tylko trzeba się uważnie przypatrzeć, odnaleźć je. Przyznam szczerze, że jestem obserwatorem, od dawna lubię przyglądać  się m.in. otaczającym mnie ludziom, obserwować ich. Z tą jednak różnicą, że nie z zamiarem np. wytykania komuś jego niedociągnięć, ale w sensie obserwowania ludzi tak, jak patrzy się na krajobraz. Lubię odkrywać w kimś różne szczegóły, niuanse. Tak jak patrzymy na obraz w galerii. Jest to niesamowicie ciekawe.

I cóż ciekawego odkryłam wśród tych moich pań z basenu, zapytacie. Otóż niesamowicie uderzyło mnie to, że mimo tych wszystkich zmarszczek, niedoskonałego ciała, czasem zbędnych kilogramów, te panie są piękne. Piękne swą dojrzałością, starością. Piękne takim jakimś wewnętrznym pięknem, trochę trudnym do zdefiniowania, ale które widać, mimo niedoskonałego starzejącego się ciała. Piękne swym dbaniem o siebie. Zaskoczyło mnie to bardzo, gdy zobaczyłam w szatni, jak starannie się ubierają, mają ze sobą kremy, dezodoranty, wiele z nich pięknie pachnie perfumami. Później susząc włosy, starannie układają swe ładne, krótkie fryzurki. A ich ręce, totalne zaskoczenie, wypielęgnowane, u wielu nawet delikatnie polakierowane paznokcie. Piękne, starsze, zadbane kobiety. Pełen szacun ;-)) Że mimo wieku, różnych dolegliwości, różnych przejść życiowych, nadal chce im się dbać o siebie, o swoje otoczenie, że jest to dla nich ważne.          
                                                                 
 I jeszcze jedno, nawet nie macie pojęcia, jak wspaniale się z tymi moimi paniami rozmawia. Żadna z nich się nie próbuje wywyższać, choćby z powodu wieku (na zasadzie „co ta smarkula może wiedzieć”). Zarówno do siebie, jak i do mnie, odnoszą się bardzo ciepło, miło, gdy poprosić o pomoc, nie odmówią, nawet gdy potrzeba, same zareagują, choćby na basenie, gdy miałam z czymś problemy. Niesamowite i jakże piękne :)
   Bardzo mi te zajęcia pomagają, i to nie tylko pod tym czysto rehabilitacyjnym względem. To przebywanie z tymi pięknie starszymi paniami pomaga mi doładować me wewnętrzne akumulatory, dodaje siły do zmagań z jakże często niełatwą codziennością.

Leżąc długo w szpitalu też miałam styczność ze sporą grupą starszych osób (też jakoś tak się poukładało, że przez większość czasu byłam najmłodszą z pań, a byłam tam prawe miesiąc). I też mnie to uderzyło bardzo, że mimo swych niedomagań, w wielu przypadkach bardzo poważnych, ci starsi ludzie starali się po pierwsze zachować swą godność, a po drugie dbali właśnie o piękno. Nawet leżąc w łóżku starali się, by się nie pobrudzić, wygładzali pościel, układali przedmioty na stoliczku przy łóżku, poprawiali kołnierzyk przy piżamie, czesali włosy. Sporo chodziłam – w ramach rehabilitacji – po korytarzu oddziału i sporo się naoglądałam, idąc przez cały oddział (mój pokój znajdował się na samym końcu korytarza). I naprawdę, wiele obrazów zaskoczyło mnie i dało sporo do myślenia. 

I tak sobie myślę, że obym i ja, mając tyle lat, co te „moje” panie z basenu, czy ci różni ludzie ze szpitalnego oddziału, potrafiła tak jak oni, być „piękną starszą panią”. By mieć w sobie to wewnętrzne piękno, które przeważy to zewnętrzne, umykające wraz z upływającymi latami. Na to, jakimi jesteśmy, pracujemy całe życie, dlatego nie tylko ważne jest to, jaka jest ta nasza zewnętrzna powłoka, która z upływem czasu „niszczeje”, choćby nie wiadomo jak się próbowało w nią ingerować (np. operacje plastyczne). Ważne jest to nasze wnętrze, właśnie to wewnętrzne piękno, które zostaje w człowieku na zawsze, które właśnie w tych paniach z basenu tak widać. Kształtujmy to piękno w sobie, bo to nasz skarb. Czytajmy dobre lektury, słuchajmy muzyki, starajmy się stale doskonalić w różnych dziedzinach, poznawać nowe rzeczy. To wszystko to nasz kapitał, nasz najcenniejszy skarb, którego nikt nam nie odbierze.                  By móc później, na stare lata, pokazać to nasze piękno światu, by inni także mogli się nim zachwycać.
Pięknej drogi do siebie :)
K :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz