Witajcie :)
Znów ładnych
parę dni milczenia z mej strony, ale niestety, sprawy domowe tak mnie
pochłonęły, że nie miałam za bardzo czasu lub sił, żeby cokolwiek napisać. Cóż,
proza życia.
Dziś więc
nadrabiam zaległości i napiszę o czymś, co chodzi mi po głowie od jakiegoś
czasu.
Otóż z
powodu mych zdrowotnych kłopotów trafiłam na zajęcia ruchowe na basenie. Takie
z rehabilitacyjnym zacięciem. Są tam same panie i jak się okazało, jestem ich
najmłodszą uczestniczką. Reszta pań jest w wieku 60+. Nieco się obawiałam, jak
odnajdę się w takim gronie, pań emerytek. Jednak nie było najmniejszego
problemu. Może niektóre z nich patrzyły na początku na mnie nieco ze
zdziwieniem, co ja robię wśród nich, ale większość od razu przyjęła mnie do
swego grona z sympatią.
Same zajęcia
są rewelacyjne, ćwiczymy będąc we wodzie, pod czujnym okiem pani Agnieszki.
Trochę obawiałam się, jak dam radę po mych wszystkich przejściach, ale jak się
okazuje, nie jest tak źle, tym bardziej, że tu nie chodzi o bicie jakichś
rekordów, tylko o rozruszanie się i zrobienie sporo dobrego dla swego ciała, kondycji,
zdrowia.
Dzisiejszy
post zatytułowałam „Piękno starości”. Nieco przewrotnie, bo w obecnych czasach,
gdy panuje kult piękna młodości, starość jest czymś passe. Pomarszczone twarze,
ciała odbiegające jakże bardzo od doskonałości, czasem siwe włosy (bo jednak
dziś sporo pań farbuje włosy), niejednokrotnie tusza, problemy z poruszaniem
się. I gdzie tu to piękno? A jakże , jest!
Tylko trzeba się uważnie przypatrzeć, odnaleźć je. Przyznam szczerze, że jestem
obserwatorem, od dawna lubię przyglądać
się m.in. otaczającym mnie ludziom, obserwować ich. Z tą jednak różnicą,
że nie z zamiarem np. wytykania komuś jego niedociągnięć, ale w sensie
obserwowania ludzi tak, jak patrzy się na krajobraz. Lubię odkrywać w kimś
różne szczegóły, niuanse. Tak jak patrzymy na obraz w galerii. Jest to
niesamowicie ciekawe.
I cóż
ciekawego odkryłam wśród tych moich pań z basenu, zapytacie. Otóż niesamowicie
uderzyło mnie to, że mimo tych wszystkich zmarszczek, niedoskonałego ciała, czasem
zbędnych kilogramów, te panie są piękne. Piękne swą dojrzałością, starością.
Piękne takim jakimś wewnętrznym pięknem, trochę trudnym do zdefiniowania, ale
które widać, mimo niedoskonałego starzejącego się ciała. Piękne swym dbaniem o
siebie. Zaskoczyło mnie to bardzo, gdy zobaczyłam w szatni, jak starannie się ubierają,
mają ze sobą kremy, dezodoranty, wiele z nich pięknie pachnie perfumami.
Później susząc włosy, starannie układają swe ładne, krótkie fryzurki. A ich
ręce, totalne zaskoczenie, wypielęgnowane, u wielu nawet delikatnie
polakierowane paznokcie. Piękne, starsze, zadbane kobiety. Pełen szacun ;-)) Że mimo
wieku, różnych dolegliwości, różnych przejść życiowych, nadal chce im się dbać
o siebie, o swoje otoczenie, że jest to dla nich ważne.
I jeszcze jedno, nawet nie
macie pojęcia, jak wspaniale się z tymi moimi paniami rozmawia. Żadna z nich
się nie próbuje wywyższać, choćby z powodu wieku (na zasadzie „co ta smarkula
może wiedzieć”). Zarówno do siebie, jak i do mnie, odnoszą się bardzo ciepło,
miło, gdy poprosić o pomoc, nie odmówią, nawet gdy potrzeba, same zareagują,
choćby na basenie, gdy miałam z czymś problemy. Niesamowite i jakże piękne :)
Bardzo mi te zajęcia pomagają, i to nie tylko pod tym czysto
rehabilitacyjnym względem. To przebywanie z tymi pięknie starszymi paniami
pomaga mi doładować me wewnętrzne akumulatory, dodaje siły do zmagań z jakże
często niełatwą codziennością.
Leżąc długo
w szpitalu też miałam styczność ze sporą grupą starszych osób (też jakoś tak
się poukładało, że przez większość czasu byłam najmłodszą z pań, a byłam tam
prawe miesiąc). I też mnie to uderzyło bardzo, że mimo swych niedomagań, w
wielu przypadkach bardzo poważnych, ci starsi ludzie starali się po pierwsze
zachować swą godność, a po drugie dbali właśnie o piękno. Nawet leżąc w łóżku
starali się, by się nie pobrudzić, wygładzali pościel, układali przedmioty na
stoliczku przy łóżku, poprawiali kołnierzyk przy piżamie, czesali włosy. Sporo
chodziłam – w ramach rehabilitacji – po korytarzu oddziału i sporo się
naoglądałam, idąc przez cały oddział (mój pokój znajdował się na samym końcu
korytarza). I naprawdę, wiele obrazów zaskoczyło mnie i dało sporo do myślenia.
I tak sobie
myślę, że obym i ja, mając tyle lat, co te „moje” panie z basenu, czy ci różni
ludzie ze szpitalnego oddziału, potrafiła tak jak oni, być „piękną starszą
panią”. By mieć w sobie to wewnętrzne piękno, które przeważy to zewnętrzne,
umykające wraz z upływającymi latami. Na to, jakimi jesteśmy, pracujemy całe
życie, dlatego nie tylko ważne jest to, jaka jest ta nasza zewnętrzna powłoka,
która z upływem czasu „niszczeje”, choćby nie wiadomo jak się próbowało w nią
ingerować (np. operacje plastyczne). Ważne jest to nasze wnętrze, właśnie to
wewnętrzne piękno, które zostaje w człowieku na zawsze, które właśnie w tych
paniach z basenu tak widać. Kształtujmy to piękno w sobie, bo to nasz skarb.
Czytajmy dobre lektury, słuchajmy muzyki, starajmy się stale doskonalić w
różnych dziedzinach, poznawać nowe rzeczy. To wszystko to nasz kapitał, nasz
najcenniejszy skarb, którego nikt nam nie odbierze. By móc później, na stare lata,
pokazać to nasze piękno światu, by inni także mogli się nim zachwycać.
Pięknej
drogi do siebie :)
K :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz